fbpx

Wiersz Ewy Lizończyk-Król zajął pierwsze miejsce w naszym konkursie! Gratulujemy i zapraszamy do lektury 🙂

Kręta ścieżka do zdrowia – tak, Yoga Medica;
ćwiczę, rozciągam, boli – lecz również zachwyca!
Poczucie „niezniszczalności” zwolna powraca;
joga jest jak „dwa w jednym”: uciecha i praca.
O włos się poprawić – to nie sukces światowy,
ale dla mnie – sztywniaka – to kamień milowy!

Wchodzę na salę zawsze na luzie, spokojna;
wraz z pierwszą asaną rozpoczyna się wojna.
Stopa ma być aktywna – buntuje się noga,
(podstępnie do platfusa zachęca podłoga),
jedna noga (grzeczna) matę w strzępy rozrywa,
druga (niechętna) wolałaby zostać krzywa.
Kręgosłup nie lubi prostować się (za bardzo),
mięśnie czworogłowe napięciami wciąż gardzą;
skręcanie kręgosłupowi raczej nie służy
(nie wiadomo dlaczego – może brzuch za duży?!).
Boki ciągle nierówność preferują w kącie,
za wyrównaniem nie tęsknią nawet w trójkącie.
Klatka do aktywności nie widzi powodu –
przecież łatwiej zgarbić się, pochylić do przodu…
Nadgarstki nie gną się prostopadle do ręki,
splecione – w górę – łokcie przeżywają męki.
Łokcie za nic nie pragną prostować się, wcale;
kuper do góry wznosi się zbyt ociężale.
Barki najchętniej przyklejają się do uszu,
ale (niestety) oddalić się od nich muszą.
Szyja długa – chciałabym dorównać żyrafie
(czy pędy z czubków akacji zrywać potrafię…?)
Głowa wysuwa się do przodu „na żółwika”,
szyja nie cofnięta, w bok złośliwie umyka.
Palce zgodne, trzymają się razem, wąziutko.
Ciałko (ze strachu?) kurczy się w sobie (skromniutko),
o stałym wydłużaniu bynajmniej nie marzy.
I chyba jeszcze trzeba zdjąć napięcie z twarzy?!
Nie należy zapomnieć (czasem) o oddechu
– uwierzcie mi – nie da się przeżyć bez uśmiechu!!!
Bo pominąwszy poważne, zdrowotne sprawy
joga jest znakomitą porcyjką zabawy!

Joga to również najprawdziwsza szkoła walki
– sama ze sobą bezustannie staję w szranki.
Trudna strategia – jak szkolić moich „żołnierzy”,
osiągnąć asanę, na której mi zależy?
Sojuszników mam potężnych (i do wyboru),
super wyszkolonych i bystrych instruktorów!!!
To, czy wygrywam – zależy tylko ode mnie,
chcę być lepsza (od siebie) – chociażby codziennie.
Cóż, moje zwycięstwo nie odbiera wygranej
nikomu („na deser” mogę poszaleć w domu).
A przegrać mogę tylko na własne życzenie
– tylko wtedy, gdy zbyt zaprzyjaźnię się z leniem…
(I może nie byłabym dla siebie tak twarda,
lecz po cichutku liczę na zniknięcie garba…)

Słowa najważniejsze plączą mi się po głowie:
dzisiaj JESZCZE NIE umiem – lecz KIEDYŚ to zrobię!

A nad tym, żebym sobie krzywdy nie zrobiła,
czuwa cała ekipa trenerów (przemiła!!!).