fbpx

Drugie miejsce w naszym konkursie zajęła Weronika Skarżyńska! Gratulujemy 🙂 Zapraszamy do lektury!

Moja joga zaczęła się od tego, że miałam już naprawdę dosyć. W sumie – wszystkiego. A przede wszystkim mojej zgody na to. Na ból każdego dnia, na rozmiar ubrań „po 3 dzieci”, na brak kontaktu ze sobą samą, na ciągłe zmęczenie.

Przyszedł moment, kiedy moja złość sięgnęła zenitu i wtedy coś drgnęło. Dotarło do mnie, że jeszcze sporo przede mną, a ja wcale nie jestem dla siebie dobra, pobłażając sobie. W nastroju jak na kick-boxing poszłam na jogę. I zostałam.

Pomału uczyłam się, CZYM mam coś zrobić. Do tej pory różne „CZYM” znajduję. Zaczęłam łapać kolejne sznureczki. Zyskałam poczucie mocy i duży spokój, którego potrzebowałam. Mam nadzieję do końca życia sama malować sobie paznokcie u stóp. To mój cel.

A jeśli chodzi o Yoga Medica – moja historia tu się dopełnia.

Nie jest trudno znaleźć ośrodek jogi. Nie jest trudno ćwiczyć samemu w domu. Ale trudno bardzo znaleźć dobrego nauczyciela. Jak dotąd stawałam na macie przed 16 nauczycielami. Moja osobista typologia nauczycieli:

  • nauczycielki-policjantki – które nie przechodzą dalej, dopóki cała grupa nie będzie ustawiona idealnie (choćby wszyscy już mdleli),
  • nauczycielki-świeżynki – po miesięcznych kursach, blednące na widok kobiet w ciąży, bez pomysłu na starszych czy zaawansowanych,
  • nauczycielki-pijaczki – dzięki którym doceniasz każde zajęcia, które nie są odwołane,
  • bajarki – które za każdym razem, kiedy przychodzi ktoś nowy (a przychodzi za każdym razem), sadzają grupę i mówią, mówią, mówią…,
  • pilne – które zajęcia prowadzą z kartki,
  • zaangażowane – próbujące pogłębić naszą duchowość i świadomość ommmmm,
  • atletów – miłośników krokodyla i innych siłowych (nie wiesz, co to ‘krokodyl’? zrób kij i skacz, ot co),
  • sfrustrowanych mistrzów – nie wiecie, jak wygląda bharadvajasana?!? z kim ja pracuję!?!,
  • gwiazdy – trwające w wymyślnych asanach, piękne i posągowe, zajęte sobą…

Znaleźć dobrego nauczyciela jest najtrudniej. Uważnego, motywującego i wyrozumiałego zarazem, traktującego każdego indywidualnie niezależnie od poziomu, prowadzącego swoich uczniów w konkretną stronę. Bez kartki, bez przypadku. Nauczyciela mądrego i ludzkiego. Lata całe go szukałam, a kiedy zajęcia robiły się przewidywalne, ćwiczyłam sama; po co płacić, jak i tak wiem, co będzie następne. Ale wciąż bardzo tęskniłam za kimś, kto poprowadzi mnie dalej. Za kim chce się iść. Nie jest łatwo takiego nauczyciela znaleźć, ale – oto jest! Marta mistrz!

Od naszego spotkania wydarzyło się dla mnie bardzo dużo. Mam nawet nową technikę ćwiczeń. Nazywa się „Wizualizacja Ręki Marty”: czwóreczki, dociśnij, dociągnij…

Mam wrażenie, że wszystko, co robiłam do tej pory, miało mnie tylko przygotować do tego spotkania. Tak, by wyciągnąć z niego jak najwięcej. Dzięki, Marta!